Znasz-li Józefa Hertla? autor: MATEUSZ ZAREMBA
   

Klimat miasta tworzą jego mieszkańcy. Jedni poświęcają czas teraźniejszości, inni – przeszłości swojej małej ojczyzny. Ci drudzy, pasjonaci historii, kolekcjonerzy pamiątek, kronikarze codziennych wydarzeń, są pamięcią małych i dużych społeczności. Konstancin też ma swojego historyka. Jest nim Józef Hertel – z wykształcenia polonista, pisarz i poeta, wydawca, a przede wszystkim miłośnik Konstancina i okolicznych miejscowości, przewodnik wycieczek po naszym mieście i niezrównany gawędziarz.

 

Józef Hertel

Józefowi Hertlowi, pisarzowi i wydawcy, zawdzięczamy znajomość wielu faktów z historii Konstancina

 

Trafiłem do Konstancina, jak to w życiu często bywa, przez przypadek – opowiada Józef Hertel. –W latach 60., ze względów rodzinnych, zmuszony byłem przeprowadzić się z Łodzi do Warszawy. Po kilku nieudanych próbach zamieszkania w stolicy, dostałem propozycję przeniesienia się pod miasto, do Konstancina. Osiadłem tu i zakochałem się w pięknej, otoczonej lasami miejscowości. Czym mnie urzekł Konstancin? Urzekł mnie Słowackim. Willa, w której mieszkał Piotr Drzewiecki, prezydent Warszawy w latach 1917 – 1921, nazywała się Eloe. Nazwa ta wywodzi się z poematu Juliusza Słowackiego „Anhelli”, a imię Eloe oznacza łzy Chrystusa. Uznałem, że Konstancin musi być wyjątkowym miastem, jeśli mieszkający tam inżynierowie swoje wille nazywają romantycznie i symbolicznie. Tematyce willi Eloe poświęciłem jedną ze swoich książek „Konstancińska Eloe i wskrzeszenie”.Wymowę romantycznego poematu Juliusza Słowackiego można odnieść również do historii Polski pierwszej połowy XX w.

 

Przygoda Józefa Hertla z historią miasta zaczęła się w latach 60. Najpierw zainteresował się etymologią nazwy Konstancin. Zaczął szukać, rozpytywał mieszkańców, lecz nikt nie mógł zaspokoić jego ciekowości. Szukał dalej, trwając w nadziei znalezienia odpowiedzi na nurtujące go pytanie. Poszedł więc do piaseczyńskiego archiwum, ale okazało się, że potrzebne mu dokumenty spłonęły. Szukał dalej. Pojechał do Góry Kalwarii, ale tam również nikt nie potrafił mu pomóc. Wreszcie ktoś poradził, by udał się do Warszawy, do muzeum historycznego. Dotarł tam i po długich namowach uprosił kierownika muzeum o udostępnienie archiwów dóbr Obory. Otrzymał niewielki, mocno zakurzony plik dokumentów zawierających informacje na interesujący go temat. Powoli przeglądał papiery. Lektura szła wolno, bo słabo znał rosyjski, a wszystkie dokumenty spisane były cyrylicą.Wreszcie, na którejś stronie natrafił na podpis w alfabecie łańskim „Maria hr. Grzymała- Potulicka”.Wziął czystą kartkę i cały akt skrupulatnie przepisał.

 

W jednym z przedwojennych protokołów posiedzeń sołectwa Konstancin Wacław Gąsiorowski pisał: „Przyszłość Konstancina to właśnie rozwijanie Konstancina jako uzdrowiska i musi być uzdrowiskiem międzynarodowym”. Warto, by władze gminy pamiętały o tym, podejmując strategiczne decyzje

 

Po powrocie do domu poprosił żonę, która dobrze znała język rosyjski, o przetłumaczenie odpisanego dokumentu. Okazało się, że odnaleziony akt to testament hrabiny, zawierający historię posiadanych przez nią dóbr. Hrabina Maria Grzymała-Potulicka na mocy tego testamentu ofiarowała część majątku Obory swojej siostrze Konstancji. Po śmierci spadkobierczyni dobra przejął jej syn, hrabia Witold Skórzewski, który część majątku po ciotce na cześć matki Konstancji nazywa Konstancyją. Nazwa na przestrzeni dziejów ewoluowała i przyjęła współcześnie brzmiącą formę – Konstancin.

 

– W taki oto sposób stałem się odkrywcą Konstancina – mówi Józef Hertel.

 

W głosie kronikarza naszego miasta słychać smutek i rozgoryczenie, gdy rozmowa schodzi na tematy związane z problemami, z jakimi boryka się Konstancin. Te problemy, o których pisał ponad ćwierć wieku temu w redagowanej przez siebie gazecie „Wieść Gminna”, są nadal aktualne. – Konstancin zatraca swój uzdrowiskowy charakter. Zgodnie z „testamentem” ostatniego przedwojennego sołtysa, wielkiego pisarza Wacława Gąsiorowskiego, ważne jest, by miasto zachowało swój zdrojowy rys.W jednym z przedwojennych protokołów posiedzeń sołectwa Konstancin Wacław Gąsiorowski pisał: „Przyszłość Konstancina to właśnie rozwijanie Konstancina jako uzdrowiska i musi być uzdrowiskiem międzynarodowym”. Warto, by władze gminy pamiętały o tym, podejmując strategiczne decyzje – przypomina Józef Hertel.

 

– Równie istotnym problemem uzdrowiska jest postępująca dewastacja zabudowy miasta, jak to miało miejsce w przypadku willi Julisin. Niszczeją wille Zbyszek i Zameczek. Cieszy mnie, że coraz więcej ludzi docenia niepowtarzalny urok konstancińskich willi i podejmuje trud przywrócenia im dawnego blasku. Dzięki takim pasjonatom odrestaurowano piękne wille: Wandę, Uranię, Grażynę oraz wiele innych. Jednak, choć coraz więcej miejsc w mieście przywrócono do dawnej świetności, to zainteresowanie Konstancinem-Jeziorną, jako celem wycieczek turystycznych, jest coraz mniejsze. Dziś mało kto interesuje się pięknem małej podwarszawskiej miejscowości. A szkoda, bo jest tu co pokazać – dodaje.

 

Józef Hertel jest autorem wielu książek dotyczących historii Konstancina, Skolimowa i okolicznych miejscowości. Wyjątkową pozycją jest „Złota Księga Skolimowa” – poświęcona skolimowskiemu cmentarzowi – przedstawiająca sylwetki wielu zasłużonych dla miasta mieszkańców, m.in: Anieli Blikle, Lesława Finze, Tadeusza Lalika, czy Zbigniewa Białowąsa. – Po opublikowaniu „Złotej Księgi Skolimowa” nazywano mnie Waldorffem Konstancina – śmieje się autor.

 

 

„Uzdrowisko Konstancin-Zdrój”, „Znasz-li Konstancin?”, „O Konstancinie żartobliwie” to wyjątkowe książki. I choć nie sposób opisać tu całego ogromnego dorobku literackiego Józefa Hertla, warto wspomnieć również o zbiorze artykułów pod tytułem „SOS Konstancina”. Tytuł pochodzi z memoriału, który Hertel opublikował w tygodniku „Literatura” w 1981 r. Książka zawiera między innymi apel do władz o ratowanie zdrojowego charakteru miasta. Wśród prac Józefa Hertla są również pozycje poświęcone znanym mieszkańcom miasta: Stefanowi Żeromskiemu, Monice Żeromskiej, Wacławowi Gąsiorowskiemu, Antoniemu Słonimskiemu, Leopoldowi Buczkowskiemu, Jerzemu Zawieyskiemu, Janinie Mannowej i Marcie Mann. Na swoją miejscowość potrafi spojrzeć także inaczej, z przymrużeniem oka. „O Konstancinie żartobliwie” to zbiór anegdot o życiu i historii uzdrowiska.

 

Hertel walczył o Konstancin nie tylko piórem. Na początku lat 90. organizował społeczne protesty przeciwko dewastacji uzdrowiska, spowodowanej nieprzemyślanymi decyzjami władz miasta. Prowadził także działalność polityczną – pod koniec lat 80. zaangażowany był w tworzenie konstancińskiego Komitetu Obywatelskiego Solidarność.

 

Zapytany, nad czym aktualnie pracuje, z uśmiechem odpowiada, że na razie pozostanie to jego słodką tajemnicą, choć dodaje, że właśnie opracowuje bardzo ciekawe informacje na temat historii Konstancina. Czekamy niecierpliwie.

 

Kontakt z Józefem Hertlem oraz sprzedaż jego książek
ul. Oborska 18 a
05-510 Konstancin-Jeziorna
tel. 022 756 44 71

   
Drukuj